Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/14

Ta strona została przepisana.

śli cisnące się do głowy. — Wszyscy wiedzą, że Koritschonerowie są bogaci, bardzo bogaci nawet, a Truda, której zresztą nadmiernie nie lubię, zaślubi z czasem mężczyznę wedle własnego wyboru i urządzi sobie życie wedle tego co uzna za stosowne. Mamo! Doprawdy nie wypada nam naśmiewać się z tych ludzi!
— Jakże możesz tak mówić, Elżbieto! Czyż bogactwo ma coś wspólnego z wytwornością? My, Seilerni nie byliśmy nigdy bogaci, a mimoto zaliczano nas zawsze do najdostojniejszych w całej monarchji. Dziwię się wielce, że ojciec pozwala utrzymywać stosunki z takimi ludźmi i dopuszcza, by Ellen spędzała tam dwa, lub trzy wieczory tygodniowo.
— Przynoszę stamtąd przecież zawsze owe cenne „tipki“ giełdowe! — zaśmiała się Ellen tak, rozbujana w fotelu biegunowym, że widać było do kolan jej piękne, smukłe nóżki.
— I to jeszcze w dodatku! — żaliła się pani Lehndorff, a łzy napełniły jej oczy. — Przed kilku laty zwycięski komendant wojsk, zdobywca całych prowincyj, nieprzystępny i dumny… jest dziś graczem giełdowym!