Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/149

Ta strona została przepisana.

sztą, by zgłębić zasady modnych tańców, ale w celu studjowania wykwintnych poruszeń, ukłonów i póz właściwych.
W chwilach wolnych od zajęć jeździł co dnia niemal do Hietzingu i tam myszkował w pełnej szacunku odległości dokoła willi Elżbiety, czasem mówiąc do siebie głośno i gestykulując żywo, to znów w milczeniu, z głową podniesioną dumnie, jak człowiek, który zdąża do określonego, wzniosłego celu.
Pewnego dnia, popołudniu zaraz po Wielkiej Nocy, ubrany uroczyście podjechał Leidlich autem do willi, wręczył lokajowi bilet wizytowy i kazał się zameldować pani Elżbiecie Lehndorff.
Zaskoczyło ją bardzo, gdy odczytała nazwisko Gustawa Leidlicha, komisarza policji. Żywo przypomniał jej się ów odstręczający, niezgrabny człowiek. tak niesympatyczny jeszcze z czasów koloszwarskich, którego potem, we Wiedniu przyjąć nie chciała.
W pierwszej chwili było jej zamiarem odmówić pod jakimś pozorem, ale zaraz wspomniała, że Leidlich, był bezpośrednim kolegą biuro-