Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Pan Jeffries podniósł brwi.
— Zapewniam pana — ciągnął dalej — że chociaż nie nazywam się Robin, nie jestem osobnikiem, ściganym listami gończymi. Nie zostałem również wygnany ze służby policyjnej, ale sam prosiłem o zwolnienie, które mi udzielono z wielką niechęcią.
Powody opuszczenia Europy, są natury czysto prywatnej i nie zainteresują pana. Ale przystępuję do rzeczy. Śledziłem sprawę porwania dziecka Mackeenów z gorliwością zawodową i wiem, że rzecz ta jest dla policji nowojorskiej nader przykra, jednocześnie zaś także dla agencji Pinkertona, gdyż prezydent policji, w sposób bardzo chytry powołał się na współpracownictwo panów.
Jeśli zbrodniarze nie zostaną wyśledzeni, będzie to dla policji wprost katastrofą, a dla firmy Pinkertona także, bo o ile wiem, ta światowej sławy agencja nie odniosła od dłuższego już czasu sukcesu, któryby poruszył opinję publiczną.
Pan Jeffries poczerwieniał, zaciął wąskie usta, ale nie rzekł nic.