Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/19

Ta strona została przepisana.

spodniczkami, o oczach w zupełności uświadomionemi, objęła Ellen. Pani Lehndorff żaliła się na chłodne dni marcowe, pan domu uwikłał adwokata Dr. Beissera niezwłocznie w dysputę polityczną. Głosem głębokim, z najświętszem przekonaniem twierdził, że trzeba będzie wojnę podjąć na nowo.
Wszyscy zebrali się w jadalni, tak że tylko radca policji Bodenbach i Elżbieta zostali w salonie sami. Dr. Bodenbach przewyższał ją o całą głowę mimo że nie trzymał się prosto, ale nieco pochylał naprzód. Ostry, hakowaty nos był w jaskrawej sprzeczności z brunatnemi oczyma chłopięcia, wyrażającemi dobroduszność. Ogarniał dziewczynę gorącym spojrzeniem.
— Panna Elżbietko, widzę nie w humorze, nieprawdaż?
— Zaraz pan to zauważyłeś, Theo! Jestem tak źle usposobiona, że nie mam wcale ochoty prawić grzecznostek ludziom obojętnym, czy nawet wstrętnym.
The Bodenbach pogładził dłoń dziewczyny, której nie puścił od samej chwili powitania.
— Nie wolno się skarżyć, panno Elżbietko!