Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/30

Ta strona została przepisana.

niem kawalerskiem. Wchodziło się naprzód do pokoju ubogo urządzonego, gdzie mieli stoliki tak zwany prokurzysta i jeden jeszcze młody człowiek. Następowało biuro prywatne pana Szalaya, którego cała niemal jedna ściana zajęta była olbrzymią kasą pancerną. Wchodziło się stąd do salonu i sypialni umeblowanych cennymi, starymi sztukami, które pochodziły z pałacu jakiegoś skwitowanego arcyksięcia.
Lehndorffa-Seilern, mierziła zrazu twarz szachraja, ale niedługo uległ blaskowi nimbu miljardów, oraz wybornym wódkom holenderskim i prawdziwym importom, które podawano zawsze ile razy miał do czynienia ze swym gospodarzem. Gdy cały Wiedeń ogarnęła gorączka giełdowa, złożył generał swe, śmieszne małe oszczędności w ręce Ernö Szalaya, szczęśliwy, gdy mógł podejmować niezarobione dochody dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu tysięcy koron.
Klasyczna, czysta piękność Elżbiety wywarła na Szalayu głębokie wrażenie, oczarowała go i upoiła. Życie upływało mu dotąd w brudnych kawiarniach, gdzie robił równie brudne interesy, musiał wyczekiwać godzinami w przedpokojach