Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/71

Ta strona została przepisana.

zaniedbanie me i popękane z pracy ręce. Nie, drogi Theo, raczej pochowajmy miłość naszą dopóki żywa, niżbyśmy mieli patrzeć jak więdnie i pleśnieje. Ja żyć nie mogę w materjalnej ciasnocie i ograniczeniu. Nie mogę patrzeć na to, że ojciec szczędzi sobie cygar, matka musi rezygnować z podróży do kąpiel, a Ellen spada do rzędu ulicznic… Kochaj mnie dalej, Theo, kochaj bardzo! Nie zniweczy cię to, wiem dobrze. Jesteś pełnym człowiekiem i masz wielkie umiłowanie zawodu swego! Zresztą, nie umieram przecież jeszcze! Będziemy mogli, jak dotąd utrzymywać stosunki przyjacielskie i kto wie, czy mi nie będziesz kiedyś bardzo, bardzo potrzebny!
Elżbieta objęła ukochanego ramieniem i poraz pierwszy podała mu do pocałunku swe miękkie, gorące usta. Na Praterstern rozeszło się dwoje ludzi, których serca spływały krwią życia.