Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/72

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.

Dla oszołomienia i w tym celu, by nie słyszeć głosu wnętrznego, ani też nie móc snuć rozpacznych myśli, rzuciła się Elżbieta w wir zajęć i podnieceń nieustannych.
O wczesnym już ranku zjawił się przed domem elektromobil Szalaya, a ona wraz z matką, Ellen, lub sama, zaczynała polowanie na krawców, krawczynie, magazyny bielizny, modystki i zakłady jubilerskie. Zapominała na minuty, czy godziny o tem co miała uczynić, o niezmiernej ofierze na jaką się zgodziła w chwilach, kiedy przez jej palce płynęły sznury djamentów i pereł, gdy nurzała dłonie w błamach najkosztowniejszych futer i skór, gdy podnieceni funkcjonarjusze znosili koronki, hafty, jedwabie, jakie tylko były w magazynie, gdy mogła kupować i zamawiać co chciała, nie pytając zgoła o cenę.