Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Czemuż nie idę w świat sama, bez balastu, bez rozumowania, czy wahania, nie troszcząc się zgoła tem co potem nastąpi i co za sobą zostawię? Czemuż nie idę na ulicę, by sprzedać swe ciało człowiekowi, w którym przeczuję równorzędność? Czemuż nie mam zostać kochanką Thea, zanim mnie posiędzie Szalay?
Ale myśli te tonęły w bezkresie, a pytania nie znajdywały odpowiedzi. Elżbieta wiedziała, że nawyknienia, względy, dziedziczność, wszystko co przeszło w jej krew po przodkach okaże się silniejszem od czystego rozumu, który zalecał czyn brutalny.
W miarę zbliżania się terminu zaślubin był Theo Bodenbach coraz to bardziej roztargniony i nerwowy. Człowiek ten, zawsze dotąd energiczny wobec przełożonych, a nawet szorstki, dla podwładnych natomiast bardzo względny i uprzejmy, stał się w stosunkach z agentami i policjantami niecierpliwym, krzyczał na nich i beształ strony. Zostawiał niezałatwione najważniejsze, bieżące akty, albo oddawał je do załatwienia podrzędnym komisarzom. Nie sypiając po całych nocach, palił bardzo dużo i zdarzało