Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/88

Ta strona została przepisana.

szofera siedział młody, niemiecki pies-owczarz, o jakim Elżbieta raz wspomniała w ciągu rozmowy. U obroży szlachetnego zwierzęcia wisiał mały pakiecik, który teraz otwarto. Zawierał sznur pereł metrowej blisko długości. Perły posiadały przecudny blask i były jednej wielkości.
Z płaczem objęła córkę pani Lehndorff, z domu hrabianka Seilern, a głęboko wzruszony generał oświadczył, że takich klejnotów nie powstydziłaby się nawet królowa. Ellen zaś stwierdziła rzeczowo:
— Są to perły, które przed kilku dniami zostały na aukcji w pałacu Fürstenfelda kupione z polecenia znanej osobistości, za cenę dwudziestu miljonów.
Widząc, że Elżbieta przesuwa bez wrażenia perły w palcach, objęła siostrę, szepcząc jej w ucho:
— Elżbieto! Za takie perły poślubiłabym bez wahania Zulusa.
A Elżbiecie przyszły na myśl słowa rumuńskiej wróżbiarki w Bukareszcie:
— Widzę kosztowne podarki, perły…