zielona, mieszkanka zwykle wyższych dziedzin górskich. Inne wejrzenie od tych gęstwin mają zarośla wiotkiego krzewu, zwanego Wrześnią, lub Tamaryszkiem (Myricaria germanica), którego liczne cienkie gałązki, nie zwieszające się na dół, lecz zwrócone do góry, pokryte są gęsto drobniutkiemi listki, jakby łuskami, barwy szaro zielonawej. Zarośla takie trafiają się tu i owdzie po brzegach kamienistych, piasczystych, albo po wysepkach.
Oprócz powyższych zarośli pokrywa miejscami brzeg Czeremoszu Podbiał łopianowaty zbitym kobiercem, ustępując często miejsca pięknej paproci, zwanej Pióropusznikiem (Struthiopteris germanica), która tu jest w ogóle pospolitą. Wielkie jej, po pas sięgające i pierzastodzielne liście, ustawione są wkoło tak, że tworzą jakby koszyk, zwężający się ku dołowi lejkowato. Patrząc do środka takiego koszyka, tak misternie zrobionego, oko szuka mimo woli, czy się tam w nim nie kryje gdzie jaki bogato przystrojony koliber.
Między tą nadbrzeżną wegetacyą a lasami, które w zbitych masach schodzą aż na sam poziom doliny Czeremoszu, ciągnie się zwykle wąski pasek ziemi, zarosły obficie wysokiemi przeważnie ziołami, które tu trawom odbierają ich wpływowe stanowisko.
Do tych wysokich roślin należy Omieg gładki (Doronicum austriacum), o dużych blado żółtych kwiatach, dalej dlugoszyji Ostrożeń, także Sierpik zwany (Cirsium pauciflorum), co główki swe zbił u góry w jeden kłębek, a ubrany u dołu w wielkie łopuchowate liście, wciąż się kłania spokojnemu Modrzykowi inaczej także zwanemu Mleczem alpejskim (Mulgedium alpinum), o kwiatach jasno lazurowo fioletowych, podobnych do kwiatów Cykoryi.
Brzegi lasów szpilkowych wieńczą zwykle krzewy, o liściachpłaskich, tworząc zarośla, które nieraz jak barykady bronią wstępu do lasów. Biorą w nich przeważny udział Maliny, dalej Tawuły (Spiraea ulmifolia), Suchodrzewki (Lonicera nigra), o jagodach czarnych, Bzy koralkowc (Sambucus racemosa), o jagodach czerwonych, jak u Jarzębka. Wśród tych zarośli czołga i spina się często Powojnica alpejska (Atragene alpina). Obok po miejscach podleśnych, lecz odsłoniętych i kamienistszych pojawia się nieraz gromadami Naparstnik (Digitalis ambigua), co swe zwieszone żółte kielichy kwiatów rozwarł szeroko, jakby spragniony rosy. Tak więc mówi nam roślinność na każdym kroku, że się tu znajdujemy w dziedzinie podalpejskiej.
Gdzie się góry bliżej zwierają, tam lasy sięgają aż brzegów Czeremoszu, odźwierciadlając się w jego czystych wodach. Płynie on tu wszędzie spokojnie, jakby się mu nie spieszyło opuścić tych swych lesistych kryjówek. Idącym drugi dzień tą wąską doliną Czeremoszu, już się nam w końcn przykrzyć poczęło. Wciąż prawie te same widoki, o widnokręgu bardzo ścieśnionym; ta sama wciąż z obu stron pozioma długa linia grzbietów gór lesistych, po nad którą nie wystrzeli nigdzie jakiś wyższy i śmielszy szczyt, coby przerwał monotonię linij krajobrazu. Nadto i roślinność, jakby się do tego zastosowując, poczęła się coraz bardziej powtarzać. Zapragnęliśmy szerszego i swobodniejszego widoku, chcieliśmy już raz z bliska spojrzeć w oblicze tych Alp Rodneńskich. Byliśmy przeto zadowoleni, gdy już Iwan wypytawszy się o drogę jakiegoś przechodniego spławiacza, ruszył naprzód w kierunku na Czywczyn, którego położenia tylkośmy się z mapy domyśliwali.
Postępowaliśmy obecnie w górę po stromo nachylonych stokach przez jednostajne ciemne bory świerkowa. Ziemię zaścielały przeważnie mchy, nad któremi podnosiły się rozproszone okazy Paproci (Aspidium spinulosum), Borówek (Vaccinium Myrtillus), a u pni drzew nie brakło gdzieniegdzie i Kwaśnicy, zwanej
Strona:Hugo Zapałowicz - Z Czarnohory do Alp Rodneńskich.djvu/16
Ta strona została przepisana.