przez geograficzny Zakład w Wiedniu, podana jest wysokość Turkułu na 1935 m.[1]. Rozmawiając, wodziliśmy oczyma po okolicy.
Na prawo i lewo piętrzyły się w zbitym szeregu szczyty Czarnohory, a tuż pod nami od wschodu błyszczało zwierciadło jeziora Turkulskiego.
— Piękny to ten świat górski — odezwał się towarzysz.
— Piękny i niepiękny — przerwał Wawrzyniec — nasza Babia Góra przecież piękniejsza, a tak tam człowiekowi swojsko! Ot ta Howerla tu naprzeciw nas, co to, jak panowie powiadacie, ma być wyższą od Babiej Góry jeszcze o więcej jak o swój wierzchołek od siodła aż po szczyt, taż to jak kopa siana!
— Dla czegoż jak kopa siana? — odparliśmy — raczej jak gładki stożek, lub w końcu już jak olbrzymi kopiec, ręką ludzką usypany. Zresztą prawda, że Babia Góra piękniejsza.
— A ta zielona dolina Skawicy, co to od jej podnóża tak się tam na północ ciągnie, jak tam pięknie! Ile to z Babiej Góry ziemi polskiej widać! I myślą pobiegliśmy na drugi koniec Karpat.
— Albo ten widok z Babiej góry na wspaniałe Tatry! rzekł towarzysz, przerywając milczenie.
— Przecież i ztąd widać na południe piękne góry, zauważyłem — Alpy Rodneńskie!
Spojrzeliśmy w tę stronę, lecz gór tych zasłoniętych wałem chmur nie było widać. Już na pierwszej naszej wycieczce na Pip Iwana, w dzień pogodny, jakiegośmy już nigdy potem nie zaznali na Czarnohorze, przykuły wzrok nasz do siebie dalekie Alpy Rodneńskie, przypominając nam trochę Tatry śmiałością swych kształtów.
Iwan, który się dotąd do rozmowy nie mieszał, choć mowę naszą już dość rozumiał, patrzał w przeciwną stronę, na północ, szukając czegoś oczyma daleko na dole.
— A o! Kołomyju wydko — rzekł, wskazując ręką kierunek swego wzroku.
Spojrzeliśmy w tę stronę i po chwili zobaczyliśmy białe domki Kołomyji, która legła daleko u podnóża tego szerokiego pasma Karpat. A dalej za nią, kraj się rozlewał w równinę szeroką i daleką, bez końca jak morze.
— Ano chybajmo! Do staji zwidse szcze dałeko, ja znaju szo pany budut po dorozi szcze zberaty taj zapysuwaty — mówił Iwan powstając.
Poczęliśmy się zbierać, gdy jakiś pisk żałośny pochodzący z góry, zwrócił naszą uwagę. Spojrzeliśmy w górę i zobaczyliśmy kilkanaście sępów krążących w kółko wysoko nad nami, zawsze w tych samych odległościach jeden za drugim utrzymując i nie oddalając się od środka. Zdawało się jakby je był kto tam na sznurki poprzywięzywał i puścił w chyży kolisty obieg. Wielkim tym ptakom, których jest wiele na Czarnohorze, przypatrzyliśmy się bliżej na jednej z poprzednich wycieczek, gdyśmy się znajdowali w kotlinie Gadżyny. Siedziało ich kilkadziesiąt po głazach, jak puhacze, w pobliżu ścierwa z rozszarpanego przez niedźwiedzia konia. Był to już trzeci czy czwarty wypadek w tym roku, że nie-
- ↑ Wysokości szczytów i miejsc wybitniejszych podane są w rzeczonej mapie, z której je też tutaj przytaczam. Ponieważ jednak materyał mych spostrzeżeń barometrycznych nie jest jeszcze opracowany, przeto nie mogłem z bardzo jeszcze wielu innych miejsc podawać wysokości. Spostrzeżenie jednak z miejsc takich, na których podaniu wysokości mi tu zależało, obliczyłem na razie w przybliżeniu, podając wysokości w liczbach zaokrąglonych i z dodatkiem takim, że się czytelnik zawsze domyśli, w których wypadkach wysokości podawane nie są jeszcze dokładnie obliczone.