Strona:Hugo Zapałowicz - Zdarzenie w Tatrach.djvu/1

Ta strona została przepisana.




ZDARZENIE W TATRACH
NAPISAŁ
HUGO ZAPAŁOWICZ.

Było to jeszcze w owych czasach, gdy do Zakopanego jechało się z Krakowa tylko wozem — najczęściej góralskim; gdy ilość stałych letników i miłośników Tatr wynosiła tylko kilkadziesiąt osób, wśród których w pierwszym rzędzie jaśnieli: artysta malarz Walery Eljasz, profesorowie Maksymilian Nowicki, Eugeniusz Janota, Leopold Swierz, ksiądz August Sutor, Władysław Anczyc, poeta Asnyk i inni — słowem, z księdzem Stolarczykiem, sama gwardya przyszłego Towarzystwa Tatrzańskiego; gdy się mieszkało tylko w chatach włościańskich, gdy istniała tylko jedna i to dopiero świeżo założona traktyernia, której tradycya przeszła z czasem na hotel pod Giewontem; gdy kościół zakopiański, tylko parę razy szerszy niż Gruba Jodła pod Babią Górą, obejmować mógł zaledwie malutką część Zakopańców; gdy w karczmie panowała jeszcze wszechwładnie jarmułka i śmierdziucha, i tak dalej. Było to jednem słowem w owych czasach, gdy sam wyjazd do Zakopanego i widok Tatr z Lubonia sprawiał niezmierną radość, gdy żaden taternik nie chodził bez przewodnika po górach, przeciwnie dobijano się o przewodników, kładąc na to wagę, by zdobyć sobie najlepszego; gdy jeszcze daleko było do złotej epoki Chałubińskiego i Zamoyskiego; gdy o klimatyce i tem podobnych rzeczach jeszcze się nikomu nawet nie śniło i gdy Szymon Tatar był jeszcze młodym przewodnikiem, chociaż liczył już z górą lat czterdzieści.