Strona:Humor sowiecki.pdf/28

Ta strona została skorygowana.

— Wiadoma rzecz, jeżeli jeden człowiek weźmie, czy to tam dużo ubędzie... Inna rzecz, znów, jeżeli już bez miary ciągnąć zacząć — rzekła tęga kobieta: mam siostrzeńca w aptece, to zawsze jakieśkolwiek tam proszki przyniesie... Choć wszystkie te rzeczy są niezbyt odpowiednie, niekiedy to przywlecze jakąś butelkę, że nawet do czego użyć — dalibóg, nie wiesz...
— Teraz się wszystko przyda. — To-to-to, kto śmielszy a bardziej gospodarny, to o domu pamięta — rzekła staruszka: a matce lżej...
— Jakżeż można — miejsce, trzeba przyznać, parszywe, apteka — jednem słowem, a my same proszki za dwa pudy chleba wymieniliśmy.
— Mądry człowiek i na złem miejscu dobry obrót zrobi — rzekł były handlarz.
Staruszka westchnęła, potem, po chwili milczenia, rzekła:
— Tak. Niekiedy leżysz sobie w nocy i myślisz: Królowo Niebieska, Matko nasza, za coś ty ukarała i na stare lata mordować się każesz. Inni Boga proszą, ażeby na takie miejsce się dostać, a tu i miejsce akurat takie, i wciąż nic niema. Inny w biurze przy kartkach się kręci, i to, widzicie tylko jedno wie: jak mąkę do domu staszczyć...
— Są też tacy. Głowy pracują zdrowo — rzekł były handlarz: dlatego, że od maleńkości do interesów przyuczone. Niejeden ledwie z pieluch wyszedł, a już patrzy, jakby skombinować interes, lub też gdziebądź rękę zapuścić...
— Wszak to teraz tylko by żyć, smutków nie znać, a ja od samego rana w ogonku sterczę po palto dla niego...
— Palto, to dobrze.
— Cóż po palcie, kiedy pod paltem nic zupełnie niema.