Strona:Humor sowiecki.pdf/53

Ta strona została skorygowana.

Ile zajęcy i jakiego rodzaju znajduje się w tym roku na terytorjum powierzonej wam miejscowości?“
Niektórzy z przewodniczących załatwili tę sprawę biurokratycznie, odpisując: a tak, sztuk pięćset, lub, może, półtora tysiąca; zając u nas nieuświadomiony, nie poddaje się, przebywa w trzech sosnach, zupełny antysemita pod względem rachunku. Przewodniczący zaś najbardziej obowiązkowi, zabrawszy rzeczoznawców i psy, uczciwie wyszli gonić i rachować zające w powierzonej im miejscowości. Przy każdym zającu stawiali krzyżyk w książce rządowej. Lecz sprawa ta okazała się wielce skomplikowaną i brzemienną w wiele trudności: wszak pieczęci lub numeru na łbie mu nie postawisz — a jak odróżnić zająca zarejestrowanego od zająca jeszcze nie wniesionego do planowego rachunku? Wypędzili, przypuśćmy, jednego, zarejestrowali, zaliczyli i postawili krzyżyk, — a po dziesięciu minutach z koniczyny, gnany przez psy, stuliwszy uszy, wyskakuje i ginie na skraju lasu inny. Za pozwoleniem, czy rzeczywiście jest to inny? Być może to ten sam, zrobiwszy chytrą pętlicę, mknie w gęstwinę do strwożonej hałasem i szczekaniem zajęczycy?... Rzeczoznawcy twierdzą — ten sam, ma łysinę na łbie i wyliniały ogon. Przewodniczący nie zgadza się: tamten młodziak był i szelmowaty, a ten bardzo poważnie idzie, jak obarczony rodziną. Na wszelki wypadek stawiają krzyżyk, lecz oddzielnie, w rubryce wątpliwych i djabli go wiedzą, wszystkie zające podobne są zdaleka do siebie i wszystkie mają obrzydliwy zwyczaj kluczenia pętlami i zygzakami, zamiast tego, ażeby chodzić po ludzku. Słowem, u uczciwych przewodniczących wyszło tak, że postawiwszy w książce urzędowej