B. LEWIN
Gdyby mieszkańcy Miezierska posiadali rowery, byliby wśród nich najlepsi zawodnicy rowerowi. Gdyby posiadali łyżwy, wyrośliby wśród nich najlepsi łyżwiarze, i gdyby piłki foot-ballowe, to właśnie wśród nich byliby najlepsi w Europie bramkarze i beki.
Wszystko to bardzo możebne, ponieważ zamiłowanie sportu było wśród mieszkańców Miezierska bardzo rozwinięte. Lecz, ku wielkiemu żalowi, nie posiadali ani piłek, ani rakiet, ani nart, ani rowerów. Były — pragnienie, wolny czas, zdrowe pięści i dwa plakaty w klubie „Majak”; „Przez fizkulturę do socjalizmu”, „Każdy pracujący winien być sportsmenem”.
Dlatego niema w tem nic dziwnego, że sport wśród nich posiadał charakter niezdrowy. Prawie każdej niedzieli, nad rzeką, za rzeźnią, kwitła „ścianka”. Lecz wobec mnóstwa pokaleczeń „ściankę“ zabroniono. Przez krótki czas oddawano się z zapałem zabijaniu psów. Do zamiłowania do tego sportu zachęcało rozporządzenie, rozklejone po mieście: „Wobec epidemji wścieklizny wśród psów, pozwala się obywatelom zabijać je, gdzie się tylko da“.
W przeciągu jakichciś dwóch tygodni wszystkie psy zostały wybite i wtedy sportsmeni przeszli do „skoków“. Kto zeskoczy z najwyższego miejsca. Najwyższe miejsce — wieża straży ogniowej. Skakali przez trzy niedziele. Wyniki były nie wesołe: 25 złamanych nóg, 17 złamanych rąk. Lecz miłość do sportu mimo to nie wygasła i szczególnie gorąco