Nieuświadomioną kobietę usunięto. Bęben alarmująco zabębnił i przy grzmocie oklasków Ignaszka runął głową naprzód. Upłynęła minuta, dwie, trzy, dziesięć, a Ignaszka nie pokazywał się. Uradowany powodzeniem Czystiakow wygłosił znów mowę:
— Towarzysze, jeszcze jakieś tam 10 minut i rekord światowy będzie przy nas. Hura!...
Krzyczeli „hura“. Żonie Makaronnikowa składano powinszowania. Patrzała ona już bardziej pobłażliwie w głąb rzeki i myślała, co przedewszystkiem ma kupić za otrzymane za zegarek pieniądze. Upłynęło jeszcze dziesięć minut. Zagrała orkiestra. Tłum denerwował się. Znów krzyczeli „hura“. Czystiakow miotał się. — Już 25 minut i 15 sekund — niebywały rekord.
A Ignac wciąż nie ukazywał się i nie ukazywał się.
— Zdobyliśmy rekord światowy! — krzyczał po godzinie zachrypły Czystiakow.
Lecz lud już nie wierzył. Lud wątpił. A ktoś nawet zapewniał, że w pierwszej minucie widział, jak Ignaszka wypłynął i znów poszedł na dno, jak kamień.
Zmierzchało się. Lud się rozchodził. Odchodząc ostatni Czystiakow wzdychał:
— Eh, żeby wypłynął, możnaby na całą Europę gwałtu narobić...
Zapłakana wdowa otrzymała zegarek.
Strona:Humor sowiecki.pdf/64
Ta strona została przepisana.