Strona:Humoreski (Zagórski).djvu/014

Ta strona została skorygowana.

cy się z kilkudziesięciu wozów i furgonów, z których każdy większym był od chaty litewskiego chłopa, ciągnął jeden smok; jeden olbrzymi żelazny smok, buchający z nozdrzy swych parą i żużlami, a pędzący z szybkością, o jakiej Waćpanowie nie macie wyobrażenia.
— I na ogromnym smoku jeździć będziesz! — zawołał drwiąco pan Jan Wazgird, jeden z najbardziej zawadyackich Albeńczyków.
— Istotnie ogromne są te smoki — odparłem ironicznie — i będziesz Waszmość nieraz jeszcze o nich słyszał w mej podróży. Trzeba albowiem wiedzieć, że czarnoksiężnicy nasi używają smoków tych żelaznych nietylko do pociągu. Wiadomo Waszmość panom, że Ameryka leży na drugiej półkuli naszego planety, tam, gdzie słońce zachodzi za największym w świecie oceanem, który się Atlantyckiem morzem zowie. Ażeby się tam dostać najszybszym żaglowym okrętem, potrzeba było płynąć dniem i nocą przeszło trzy miesiące. Wszelakoż nikt dziś nie używa niedołężnych żaglów; jeździmy tam na żelaznych smokach, częstokroć większych od tutejszego zamku, a cała podróż trwa jeno siedem dni.
— Uf, uf! — ozwie się na to pan Symeon Korbut, mostowniczy lidzki.
— Ale o tem potem; wrócimy do tego rodzaju smoków w dalszym toku mej powieści. Wyjechawszy z Krakowa tymże samym ordynkiem i zaprzęgiem, jechaliśmy krajami zamieszkałemi przez czarnoksiężników, u których smoki żelazne pełniły służbę domowego zwierzęcia. Wyglądając przez okna naszej landary, spotykaliśmy co chwila te potwory. Jedne z nich orały tam ogromne pól obszary, inne młóciły zebrane zboże, inne jeszcze mełły otrzymane ziarno i pytlowały mąkę, zastępując w każdej z tych czynności tysiące robotników i krocie inwentarza. Trzeba albowiem wiedzieć, że siła każdego z tych