szem przejęciem odczuwali potrzebę mówienia o niej ciągle.
Desnoyers czytywał tamtejsze dzienniki, interesował się ceną gruntów, zapowiedziami nadchodzących żniw, sprzedażą bydła.
Gdy wracał do domu, towarzyszyło mu również wspomnienie amerykańskiej ziemi i myślał z przyjemnością, że obie Chinki sponiewierały zawodową godność Francuskiej kucharki, przyrządzając jakąś mazamorra lub jakąś carbonada lub prosiaka na sposób kreolski.
Rodzina Desnoyers'ów zamieszkała we wspaniałym domu na avenue Victor Hugo, wynajętym za dwadzieścia ośm tysięcy franków rocznie. Donja Luiza była zmuszoną wchodzić i wychodzić po wiele razy, by przyzwyczaić się do wspaniałego widoku małżeńskiej pary odźwiernych: on cały w czerni z białemi faworytami jak notarjusz z komedji; ona majestatyczna ze złotym łańcuchem na przeobfitych piersiach przyjmująca lokatorów w czerwonym saloniku ze złoceniami. Na górze w pokojach przepych ultramodernistyczny, zimny i mrożący ze swemi białemi ścianami i oszkleniem, złożonem z drobnych prostokątów, drażnił Desnoyersa, który marzył o skomplikowanych sztukateriach i bogatych meblach swojej młodości. On też sam zajął się urządzaniem licznych komnat, które ciągle wydawały się puste.
Cziczi ubolewała nad skąpstwem papy, widząc jak skupował wszystko powoli, namyślając się i wahając.
— Ja skąpy — nie; — odpowiadał — tylko znam się na wartości rzeczy.
Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 01.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.