Chciała popełnić samobójstwo, tu, na miejscu, aby jej trup przeraził te inne kobiety, które przychodziły wydzierać jej to, co uważała za swoją własność. Teraz Argensola wyprawiał z kolei towarzysza, kiedy chciał pozostać sam.
— Zdaje mi się, że Yankeska przyjdzie — mówił obojętnie.
I wielki człowiek dawał nura, bardzo często służebnemi schodami.
W owym czasie zaczął wykłuwać się najważniejszy wypadek jego życia. Rodzina Desnoyers’ów miała połączyć się z rodziną senatora Latour. Réné, jedyny jego syn, obudził wreszcie w Cziczi pewne zajęcie, które prawie było miłością. Dygnitarz zapragnął dla swego potomka owych bezgranicznych pól, niezliczonych stad, których opis wzruszał go jak cudowna bajka. Był wdowcem, ale lubił urządzać w swoim domu przyjęcia i uczty. Każda nowa znakomitość poddawała mu natychmiast myśl zaproszenia jej na lunch. Nie było w Paryżu przejezdnej sławy, podbiegunowego podróżnika lub śpiewaka, którego senator Latour nie pokazałby w swojej jadalni zgromadzonym w tym celu biesiadnikom. Młody Desnoyers, o którego istnieniu dotychczas zaledwie wiedział — wzbudził w nim nagłą sympatję. Senator był człowiekiem współczesnym i nie gatunkował rozgłosu. — Dość mu było, żeby jakieś nazwisko znalazło się na ustach wszystkich, a przyjmował je z zapałem. Przedstawiając swym gościom Juljana, gdy ten zjawił się na bardzo solenne zaproszenie, omal go nie nazywał z dumą „Kochanym
Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 01.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.