Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 01.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem, co mi powiesz. Pozostaje jeszcze jeden wróg, który dotąd nie wystąpił na arenę, ale którego oczekujemy, my wszyscy Niemcy, Ten nas przejmuje większą odrazą niż tamci, gdyż pochodzi z naszej krwi, jest zdrajcą rasy... Och! jak my go nienawidzimy!
I w głosie, jakim wypowiedział te słowa dźwięczała taka nienawiść i taka żądza zemsty, że obaj słuchacze aż się wzdrygnęli.
— A chociaż Anglja nas zaczepi — ciągnął dalej Hartrott — to nam nie przeszkodzi zwyciężyć. Ten wróg nie jest straszniejszy niż tamci. Mija wiek, gdy już króluje nad światem. Po upadku Napoleona zdobył na Kongresie Wiedeńskim hegemonję lądową i będzie się bił, żeby ją zatrzymać. Ale co warta jego energja? Jak mówi nasz Bernhardi: naród Angielski jest narodem rentjerów i sportsmenów. Wojsko jego składa się z odpadków ogółu. Krajowi brak ducha militarnego. My zaś jesteśmy narodem wojowników i łatwo nam będzie zwyciężyć Anglików, osłabionych wskutek błędnego pojmowania życia.
— Liczymy się również z wewnętrznym rozkładem naszych trzech wrogów z ich brakiem łączności. Bóg nam pomoże zasiać niezgodę i zamęt w tych wstrętnych krajach. Nie minie wiele dni, a ukaże się Jego ręka. Rewolucja wybuchnie we Francji równocześnie z wojną. Ludność Paryża poustawia barykady na ulicach, powtórzy się anarchja Komuny. Tunis, Algier, i inne posiadłości powstaną przeciw stolicy.
Argensola uznał za właściwe uśmiechnąć się tu z wyzywającem niedowierzaniem.