Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 01.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

nych swoich przyjaciół, którzy uwielbiali królów i cesarzy, uważając to za oznakę dystynkcji.
Argensola próbował dodać mu otuchy.
— Kto wie. To jest kraj niespodzianek. Trzeba widzieć Francuza w chwili, kiedy próbuje naprawić jakąś swoją nieopatrzność. Niech tam sobie mówi co chce, ten barbarzyńca, twój kuzyn, tu jest zapał, jest ład. W gorszem położeniu musieli być ci, co żyli przed de Valmy. Wszystko zdezorganizowane; jako jedyna obrona bataljony robotników i chłopów, którzy po raz pierwszy trzymali w ręku karabin. A jednak Europa starych monarchji nie umiała przez dwadzieścia lat uwolnić się od tych zaimprowizowanych wojowników.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO