Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 02.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

obowiązek i chwałę. Bał się go, jak wyrzutu sumienia.
Odwrócił się i odszedł. Żegnaj, miłości! Żegnaj, miłości! Żegnaj szczęście! Szedł teraz krokiem pewnym; jakiś cud dokonał się w głębi jego jaźni: nakoniec w drogę.
Do Paryża! Nowe złudzenie zaludniło bezmierną pustkę jego bezużytecznego istnienia.


KONIEC TOMU DRUGIEGO