niejszą Rządowi grupę. On sam zachował z przeszłości jedynie pewną zaciętość względem kapitalizmu, istotnego sprawcy wojny.
Desnoyers odważył się wyrazić odmienne zdanie wobec tego wroga, który wyglądał na człowieka łagodnego i wyrozumiałego. Nie będzie raczej odpowiedzialny za to militaryzm niemiecki? Nie on to przygotował ten zatarg, butą swoją niwecząc wszelkie układy?
Socjalista zaprzeczył wręcz. Jego deputowani popierali wojnę i ku temu też zmierzały jego wywody. Czuło się w nim uległość względem karności, tej wieczystej giermańskiej karności, ślepej i posłusznej, która rządzi najbardziej nawet postępowemi stronnictwami. Napróżno Desnoyers przytaczał argumenty i fakty, wszystko, co czytał od początku wojny. Słowa jego odbijały się jak groch od ściany od tępości rewolucjonisty, przyzwyczajonego, żeby inni za niego myśleli.
— Kto wie! — zakończył. — Może omyliliśmy się. Ale w danej chwili wszystko jest jak w chaosie. Brak pierwiastków dla wytworzenia sobie ścisłego zdania. Ale po skończonej wojnie poznamy prawdziwych winowajców, a jeżeli to będą nasi, pociągniemy ich do odpowiedzialności.
Desnoyers omal nie parsknął śmiechem na taką naiwność. Czekać końca wojny, aby się dowiedzieć, kto był jej sprawcą! A jeżeli Cesarstwo zwycięży, jakiejże odpowiedzialności zażądają od zwycięzcy ci, którzy staczali jedynie bitwy wyborcze bez najlżejszego zamiaru buntu!
Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 03.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.