Ta strona została uwierzytelniona.
W PRACOWNI
Otworzywszy pewnego dnia drzwi wchodowe, Argensola znieruchomiał, jak gdyby zdumienie przygwoździło go do miejsca.
Jakiś stary jegomość ukłonił mu się z uprzejmym uśmiechem.
— Jestem ojcem Julka.
I ruszył do środka z pewnością siebie człowieka, który zna doskonale miejsce, gdzie się znajduje.
Na szczęście malarz był sam i nie potrzebował biegać z kąta w kąt, by ukrywać ślady wesołego towarzystwa.
Minęła dłuższa chwila, nim się opanował. Nasłuchał się tyle o don Marcelim i jego wściekłym charakterze, że to jego niespodziewane pojawienie się w pracowni przejęło go wielkim niepokojem.
Czego sobie życzył ten straszliwy jegomość?
Ale przypatrzywszy mu się ukradkiem, nabrał otuchy. Don Marceli postarzał się bardzo od początku