Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/122

Ta strona została skorygowana.
118

to z chwili, gdy Wejwara kupował w trafice cygara, i kazawszy kobietom iść naprzód, poczekał trochę na niego.
Wejwara wyszedł z trafiki, przyszły teść wziął go pod rękę i huknął nad uchem, jak mógł najweselej.
— Posłuchaj pan, panie Wejwaro — wy to nazywacie „suchą” wycieczką, ale ja jestem już mokry jak ryba. Powiedz zatem, czy nie byłoby pięknie, gdybyśmy pozostali u Tomasza? Wszak pan radca trafi bez nas do Pragi, co pan o tem sądzisz?
Na taki obrót nie był Wejwara przygotowany, nie uśmiechało mu się też siedzenie u Tomasza, na oczach ludzi. Jak dziecko cieszył się na trochę złotej swobody za miastem, gdzie się będzie mógł gonić z Pepcią po wzgórzach i w gaiku, gdzie nie będzie musiał z każdem słówkiem się liczyć. Ach, jakiż byłby zawód!...
Z panem Kondelikiem, z przyszłym swoim, daj Boże, teściem, chciał być jednak w zgodzie, rzekł więc cały zmieszany:
— Jak pan każe, co do mnie, zgadzam się na wszystko. Zaproponuję szanownej pani...
Wiedział, szelma, że pani Kondelikowa odmówi, i prosił ją o to w duchu.
— Nie proponuj pan lepiej — odparł mistrz gniewnie, i on bowiem również przeczuwał, jaką będzie odpowiedź.
Ale już mu się Wejwara wyrwał i biegł za damami.
A gdy pan Kondelik doganiał grupę, posły-