34
inne matki kłopoczą się również o swoje pisklęta, i wiedziała, że wieczorem każda z tych matek krytycznem okiem będzie obserwowała inne tancerki, konkurentki jej córki.
O, Pepcia nie będzie między ostatniemi! upewniała się w duchu pani Kondelikowa. Jej w tem głowa, jako troskliwej matki, a pani Kondelikowa dumną była ze swego zadania, dumną bowiem (mówiła sobie również w duchu z zadowoleniem) może być ze swej córki.
Ojciec Kondelik zjadł śniadanie, poczytał sobie trochę i gotował się wyjść z domu.
Z największą chęcią znosiła mu pani kołnierzyk, marynarkę, palto, kapelusz, aby go tylko wyprawić.
Nie będzie im przeszkadzał, to główna rzecz.
Po odejściu małżonka była pani Kondelikowa dopiero w swoim żywiole.
Goniła Pepcię od skrzyni do skrzyni, z kąta do kąta, i znów ją napominała:
— Nie zmęcz się, dziewczyno, ażebyś wieczorem była żywą, aby cię nogi nie bolały nim zaczniesz tańczyć. Zresztą ku wieczorowi możesz sobie natrzeć trochę łydki octem. To robi bardzo dobrze, zawsze tak robiłam. Po obiedzie obmyj sobie nogi wystudzoną wodą, a będziesz je miała jak gumowe, zobaczysz, będzie ci się tańczyć, jak w bawełnie. Tak! A ty, Kasiu, pójdź no tu!....
Kasia latała wogóle całe przedpołudnie, jak ordynans.
Tak upłynął dzień na setnych drobnych kłopo-