Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/39

Ta strona została skorygowana.
35

tach, a o siódmej wieczorem stała Pepcia przed dużem lustrem, przygotowana do boju.
W tej chwili wszedł pan Kondelik.
Pani Kondelikowa szybko zrzuciła białe prześcieradło, w które była odziana, aby to małżonka nie pobudzało do jakich uwag niewczesnych, i witała go.
— No, no, o wilku mowa, a wilk tu! Właśnie mówiłam o tobie, staruszku, na łóżku masz czystą bieliznę i świąteczny surdut...
— Przecież ja na bal nie idę...
— Dobrze, staruszku, wiem, pójdziesz sobie na górę, ale w przerwie zejdziesz do nas na dół do restauracyi, abyśmy nie siedziały jak opuszczone przy kolacyi. Poślę po ciebie.
Pani Kondelikowa wcisnęła fryzyerce w rękę półtora reńskiego i odprowadziła ją do drzwi
Ojciec Kondelik poszedł do sypialni i ubierał się.
Teraz, kiedy widział matkę i córkę w pełnej paradzie, poczuł chęć również „wystrychnięcia się.” Po upływie dziesięciu minut pokazał się znowu w jadalni, w ubiorze godnym swej małżonki i córki.
Wskazówka na zegarze w jadalni oznaczała właśnie pięć minut po pół do ósmej, kiedy Kasia, wysłana przed dom, powróciła z zawiadomieniem, że powóz zajechał.
— Przysłał Czerwiczek faeton? — spytała pani Kondelikowa.
Kasia dyabła wiedziała, co to jest „fajton”, ale przyświadczyła:
— Powóz wspaniały, proszę pani!