36
I rodzina Kondelików — Pepcia naprzód, rodzice za nią — wychodziła z mieszkania.
Pani Kondelikowa zwróciła uwagę, ażeby pierwszy krok uczyniła prawą nogą. Nie była pewną, czy Pepcia o tem pamiętała — uczyniła to za nią.
— Dzięki Bogu! — westchnęła sobie Kasia, kiedy kroki państwa cichnęły na schodach. — Już mam nogi ubiegane po kolana. Żebym ja się tak gotowała na muzykę, byłoby dopiero utrapienie.
∗ ∗
∗ |
W salonie Kaska było jeszcze dobrze chłodno, jak zwykle na początku w salonach balowych, zanim się piece należycie rozgrzeją i zanim młodzież tańcem i zabawą zagrzana nie udzieli trochę żaru mroźnej temperaturze.
W przedpokoju, służącym do przyjmowania, a równocześnie będącym garderobą, dzięki ciemno-czerwonej kotarze, rozciągniętej na całej szerokości sali, dreptało uroczyście ośmiu członków starej gwardyi kółka „Karafiatów”, po większej części w czamarach; niektórzy jednak byli we frakach.
Wszystkich zdobiła odznaka stowarzyszenia: dwa gwoździki, biały i czerwony, wetknięte w dziurki lub przypięte szpilkami, a oprócz tego spływały im z lewego ramienia czerwono-białe wstęgi jedwabne, na których wyciśnięto srebrnemi literami: Kółko — Karafiatów.
Wstęgi te przypięte były do ramiom agrafą wielkości reńskiego, której srebrne brzegi otaczał biały gwoździk w czerwonem polu.