Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/45

Ta strona została skorygowana.
41

Poważnie i z zupełną powagą wstąpił teraz pianista na podium, na którem do tej chwili milcząco stał trzynogi aparat. Pianista utkwił w niemym fortepianie wzrok z ową pewnością siebie, z jaką torreador spogląda na byka w arenie. Ten kolos będzie za chwilę podrażniony i wyda z siebie dźwięki, które rozleją życie po całej okolicy wśród tych zgromadzonych na arenie tanecznej. On zawładnie swemi palcami nad tym modnym przyrządem.
Po raz ostatni mąż w ciasnym surducie otarł binokle, uroczyście odpiął mankiety, położył je obok siebie na ławeczce, ukłonił się w nieokreślonym kierunku, rozłożył na pulpicie nuty, dla większego efektu, był bowiem pianistą „z pamięci,” i uderzył trzy potężne akordy.
Był to znak, ażeby przechadzające się pary przygotowały się do tańca, było to wezwanie do turnieju.
Prezes Karafiatów z rękami lekko wzniesionemi i rozłożonemi, stanął na sali, klaśnięciem wskazał pianiście, ażeby „zabrzmiał dźwięk trąb i kotłów”, ale wzmocniony szum w przedsionku zatrzymał go. Jak na ostatnie wezwanie garnął się jeszcze tłum dziewcząt z mamami i ciotkami do sali. Posłyszały już przy drzwiach uderzenia pianisty, pośpiesznie zrzuciły płaszcze i szturmem wtargnęły do sali, nie chcąc utracić pierwszego tańca.
Pani Kondelikowa patrzyła z zadziwieniem na to wtargnięcie i mimowoli spłynęło jej z ust:
— Chryste Panie, ileż tu kobiet!
Uwaga jej była zupełnie słuszna. Rzeczywiście straszne mnóstwo dziewcząt znalazło się na sali, a ró-