— Bardzo mi przyjemnie, szanowny panie!
Pepcia była mamusi w duchu tak wdzięczną za te słowa! I ją bowiem cieszyło. Pan Wejwara polecał się tymczasem pamięci i oddalił się, a Pepcia, jakkolwiek zdawałoby się, że gorliwie się wachluje i nie ma innej troski, śledziła go wzrokiem, dopóki nie zniknął za kotarą.
— Zdaje mi się, że jest to jakiś przyzwoity młodzieniec — wtrąciła pani Kondelikowa — i zna formy, nie każdy się przedstawi. Porwą dziewczynę i znów ją posadzą, zkąd ją wzięli, i idą sobie...
Po chwili zwróciła się do córki:
— A nie zmęczył cię bardzo, Pepciu? Trwało to przecież bardzo długo, i wiesz, że właściwie dobrze się to nie przedstawia, kiedy dziewczę tańczy z jednym tancerzem całego walca i jeszcze cały dodatek. Ha! dlatego tu przyszłaś, ażebyś się wytańczyła, ale inni zmieniali; wygląda to trochę familiarnie.
— Jeżeli mnie nie odprowadził mamusi — broniła się nieśmiało Pepcia.
— Dobrze, dobrze, Pepciu, nic nie mówię, ale w takim razie powinno dziewczę samo podziękować: „racz pan wybaczyć, jestem zmęczona, przepraszam, odpocznę sobie trochę,” coś w tym rodzaju. Posiedzisz trochę, przyjdzie inny, i tak dalej. Wszak on by się nie obraził, a jeżeli tak dobrze tańczyłaś, przyszedłby znowu...
Za kotarą w przedpokoju w tej samej chwili przechadzali się nietylko dygnitarze, ale i zwyczajni Karafiaci, zmęczeni pierwszym tańcem, aż się z nich kurzyło, jak konie podczas wyścigów na Królewskiej łące, ocierali gorliwie czoła, twarze i szyje, aż chu-
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
46