Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/51

Ta strona została skorygowana.
47

steczki wyciskać można było, a przy spotkaniu mówili do siebie:
— Dziś mamy znojny dzień... Dziewczyn, rany boskie! Na każdego z nas przy każdym tańcu wypadają najmniej po cztery...
....A przy kadrylach i besedach wywieziemy chyba te nadliczbowe, bo im serca pękną.
W tej chwili wchodził pan Wejwara.
Gdy go prezes Karafiatów zoczył, zawołał skwaszonym głosem:
— Słuchaj ty, Wejwaro, dziś nie wolno przylepiać się do jednej panienki — i tańczyć jak bliźnięta! Siedemdziesiąt pięć procent siedziało.
— Ależ panowie — próbował bronić się Wejwara.
— Nie, nie wypada! — wołał prezes. — Któż obtańczy całą resztę!
— Ależ pozwólcie, panowie — tłómaczył pan Wejwara — ja przecież nie byłem zamówiony do pracy, przyszedłem dla zabawy i zapłaciłem, co się należało.
— Czyż my nie płaciliśmy? — oponował prezes. — Wszyscy płaciliśmy, a jeszcze inne koszta mieliśmy, któż temu winien, że tamta hałastra została w domu!
— Nie psuj pan sobie warg — odkrzyknął niegrzecznie chudy tancerz, nad którego czołem szerzyła się przedwczesna łysina. — Pan Wejwara ma racyę: cóż to, czy orać tu przyszliśmy?... Ja chcę zabawy, a nie żadnej pracy przymusowej.
Było widocznem, że są tu dwie strony: jedna, która chciała zachować honor proporca Karafiatów