Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/52

Ta strona została skorygowana.
48

i zadowolić wszystkie damy — druga, która podjęła walkę o politykę „wolnej ręki.”
Prezes zdecydował się na czyn stanowczy i odstraszający. Odpiął teatralnie znak z lewego ramienia i zwijając wstęgę, wygłosił na pozór obojętnie:
— Panowie, nie chcę być odpowiedzialnym za fiasko i nie chcę brać w niem udziału! Nie jesteśmy solidarni, więc zrzekam się funkcyi i odchodzę!
Rozumie się, że pogróżka poskutkowała. Porwali go czterej inni członkowie, wyrwali mu wstęgę, przypięli ją gwałtem na ramieniu (prezes wiedział, że się inaczej nie skończy!) i zwracając się do opozycyjnego pana Wosyki, rzekł:
— Panowie, będzie to poruszone na najbliższem zebraniu członków, ale tu działajmy solidarnie, rozumiecie panowie, solidarnie!
— Wybornie! — zawołał mały mężczyzna w okularach. — Solidarnie!
I zadowolony z satysfakcyi, którą otrzymał prezes, kręcił sobie dostojnie szorstkie, sterczące wąsiki.
Wejwara nie czekał zakończenia.
Przerwa minęła, pianista znów wstąpił na podium i usiadł przy fortepianie, a instrument rozdźwięczał się powabną polką. Pan Wejwara zmierzył ku Pepci.
Ale nim doszedł, była już Pepcia w kole. Wyprzedził go mały mężczyzna w okularach.
Pana Wejwąrę ukłóło prawie w sercu. Dziś widział Pepcię po raz pierwszy, nie wiedząc kto ona, zkąd ona, po raz pierwszy tańczył z nią, kilka słów z nią zamienił, ale teraz, kiedy mu ją uprowadził drobny mężczyzna, było mu tak, jakby mu ktoś za brał skarb drogi.