Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/54

Ta strona została skorygowana.
50

większości, bo wszyscy doświadczeńsi członkowie mówili, że znów damy zostawałyby w domu i...
Pan Wejwara nie dokończył, ledwie bowiem tych słów domawiał, uczuł, że wpadł w bryndzę jeszcze gęstszą.
Lecz pani Kondelikowa, jak gdyby pojmowała kłopoty młodzieńca, przymuszała się do uśmiechu i mówiła łagodnym głosem:
— No, no, nie byłoby znów chyba tak źle, szanowny panie. Jeżeli damy ofiarują tyle na toalety i na fiakrów, nie zrobiłaby różnicy opłata wejścia, a gdy wiedzą, że idą w przyzwoite towarzystwo, zapłaciłyby także z pewnością tego reńskiego...
Pan Wejwara zrozumiał i byłby ręce ucałował współczującej pani, że mu tak z kłopotów wybrnąć pomaga. Jak tonący chwycił się podawanej słomki i mówił szybko:
— Owszem, szanowna pani, takie jest również moje zdanie, którego broniłem! Wszak kółko nasze wie, z jakiem się liczy społeczeństwem, wszak my zapraszamy tylko przednie rodziny i wiemy, jak swoją obecnością zdobią nasze wieczorki, a gdyby nasz deficyt wzrósł z każdą damą jeszcze o reńskiego, „Karafiaci” bowiem za każdym razem i ze wszystkiego mają deficyt, to byśmy, to byśmy...
Wejwarze drętwiał język, włosy mu się jeżyły na głowie. Nie wiedział, „co byśmy” i umilkł. Pasmo myśli się rwało, język odmówił mu służby — skończył.
Pepcia może nawet nie pojmowała, w czem jej tancerz ugrzązł, nie przeczuwała, że byłby on się