Stał tam ojciec Kondelik. Przyprowadził go pan Hupner, który miał na górze w wydziale zabaw jakieś ważne posiedzenie à propos balu kostyumowego. Posiedzenie odbył „lotem błyskawicy,” jak mówił — nie trwało nawet dwie godziny — a potem śpieszył, aby swoim udziałem dodać większego blasku wieczorowi „Karafiatów.” Spotkał się w sali Besedy z panem Kondelikiem, dowiedział się od niego, że córka Pepcia jest na dole i przymusił starego pana, aby z nim poszedł na to „fikanie” popatrzeć.
— Na chwilę, panie ojcze!
A mistrz Kondelik się zgodził. Taniec był w pełnym biegu, kiedy weszli i stanęli pod „baldachimem, ” jak pan Hupner dumnie nazywał kurtynę, i zapatrzyli się na rój tańczących.
Pan Hupner przeglądał pary, jak jenerał manewrujący armią; oczy mu się iskrzyły, każda żyła w twarzy grała. Wyglądał tak, jakby chciał skoczyć w ten wir, wyrwać któremu tancerzowi jego drużkę i dotańczyć z nią sam besedę. Był wcieloną namiętnością taneczną.
Natomiast mistrz Kondelik patrzył na tańce — spokojnie i twarz jego pokrywał wyraz widocznego zadowolenia, że wyszedł już z tych lat.
Kiedy panna Pepcia powiedziała „tatko, ” spoczęły oczy mistrza akurat na rycerzu jego córki i Wejwara ukłonił się z uszanowaniem.
W tej chwili miał dziwne uczucie. Oto ojciec dziewczęcia, które mu się od pierwszego spojrzenia tak podobało. Matkę już poznał, matka jest sympatyczna, miła pani! Jaki jest ojciec? Czy zabawi tu przez całą besedę? Czy będzie Wejwarze sądzonem,
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/56
Ta strona została skorygowana.
52