Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/59

Ta strona została skorygowana.
55

mnego wstydu i z gorzkim wyrzutem na los złośliwy, który w ten śmieszny sposób zabił w nim wszystkie nadzieje, poczynające w nim rosnąć przy boku panny Pepci.
— Koniec, ze wszystkiem koniec! — jęczało w nim. — Okazałeś się tak śmiesznym, że tego nigdy i nijak poprawić nie możesz!..

Daremnie czekała panna Pepcia na Wejwarę przed tańcami, na które się zapisał. Zniknął w niewyjaśniony sposób, jakby go był kto porwał i nikt nie wiedział, gdzie się podział.
Pani Kondelikowa również była zaniepokojona zniknięciem Wejwary, czego nie umiała sobie wyjaśnić. Dopiero o przerwie północnej, kiedy się matka i córka zeszły z ojcem w restauracyi, dowiedziały się, co się stało, zrozumiały przyczynę ucieczki pana Wejwary. A właściwie nie zrozumiały! Przecież mógł kalosze poprostu zrzucić i mógł tańczyć dalej!
— Owszem — wtrącił ojciec Kondelik — mógł je zrzucić, ale miał prawdopodobnie podarte buty!...
— Nie, staruszku — opierała się pani — ten młodzieniec ma z pewnością najmniej trzy pary butów i to dobrych, wszystko było na nim tak porządne, ale zawstydził się twoją uwagą! Jest to uczuciowy człowiek i dlatego żal mi go. Innyby się tem chlubił, zrobiłby z siebie błazna, pan Wejwara nie! Wierz mi, staruszku, że tak jest, a nie inaczej.
Pepcia nie próbowała wynajdywać żadnych wyjaśnień i usprawiedliwień. Zjadła w milczeniu swoje smażone kotlety, napiła się, jak gołębica z „hal-