Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/67

Ta strona została skorygowana.
63

wet nie myślała, że w taki delikatny sposób wytłómaczy swoje zniknięcie.
Teraz więc odezwała się prędzej, zanim mógł odezwać się Kondelik:
— Ależ, panie Wejwaro, ktoby przywiązywał do tego wagę! Pepci było tylko bardzo przykro, że pan dla takiej drobnostki odmówił sobie zabawy. Gdybyś pan tylko słowo powiedział...
Wejwara tymczasem odetchnął po długiej mowie. Powiedział, i naprawdę poczuł ulgę.
— Owszem, szanowna pani, teraz wiem, ale wtedy... i właśnie przed panią za nic w świecie nie chciałem...
Wejwara umilknął. Zląkł się prawie, że zbyt wiele powiedział. Wszak mogli sobie pomyśleć: cóż tobie na nas zależy! A nam na tobie! Przyszedłeś, odszedłeś, jakież dalsze ceremonie! Byli tam inni!
Z pewnością nic innego sobie nie myśli pani Kondelikowa. Patrzy nań tak poważnie, zdawało mu się prawie, że surowo.
Jakże się pan Wejwara mylił! Patrzyła pani Kondelikowa poważnie, prawda, ale tylko dlatego, by go nie zmieszać, dobrze zaś, jasno czytała pomiędzy wierszami jego mowy. To jest pewne, że wszystkie jego słowa oznaczają, że Pepcia wywarła na Wejwarze wrażenie głębokie, głębsze, niż pani do tej chwili sądziła. Kiedy też wspomniała o smutnem usposobieniu, w jakie popadła córka wtedy, po odejściu Wejwary, miała w następstwie tylko jedyną myśl: no, jeśli to wola Boża!...
Twarze matek były dla Wejwary do tej doby tablicami tajemnego, nieczytelnego pisma. Jaka ra-