Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/71

Ta strona została skorygowana.
67

nie nadałbym się już, ani do tego konia i trapezu. W tym wieku kości miękną, a człowiek musi być jak z kauczuku!
— Proszę pana to jest tylko dla nas młodszych — odpowiedział Wejwara — ale pan mógłby się zapisać tylko na członka wspomagającego i brać udział tylko w wycieczkach. Pięć reńskich rocznie, proszę pana, a wycieczka jest zdrowa!
— Paneczku — wzruszył ramionami Kondelik — widzi pan, na wycieczki nie jestem dobrze okuty! Człek się uchodzi, mnie to już nie idzie, jak panu. Zapytaj pan tu matki, ledwie mnie na Szarkę wyciągnie!
— Proszę pana — zapalał się Wejwara — w szykach chodzi się inaczej! Na czele muzyka, lub przynajmniej sokołówki, chwilami śpiew, równy krok, ach, w takim pochodzie nie czuje się zmęczenia, ziemia biegnie pod nogami sama, i zanim się spostrzeżemy, jesteśmy na miejscu.
— Ja ci także mówię, Kondeliku — wmieszała się w rozmowę pani — że się swojej wygodzie zbyt poddajesz. Trochę tyjesz, a w tym wieku jest otyłość niebezpieczną. Pod tym względem pan Wejwara ma racyę. Mógłbyś się zapisać i pójść czasem na wycieczkę, choćby nie na każdą, ja zaś z Pepcią chodziłybyśmy za tobą, albo pojechałybyśmy koleją.
— Jabym także chętniej jeździł koleją — zauważył pan Kondelik, jakby upadł na duchu.
— Jeździmy również, proszę pana — ciągnął Wejwara — na większy dystans, potem się idzie do lasu, lub do jakiej ruiny, wogóle w malownicze miej-