po raz ostatni z bratem Herzmanem wykonywał skok na szesnaście i pół stopy w dal. Wejwara sam doskoczył tylko na czternaście i pół. Bracia Lwowski i Herzman byli to „pedaliści”, na których wołano w hali: „bracie Nogo!”
∗
∗ ∗ |
Nazajutrz towarzyszył Wejwara panu Kondelikowi do Wawruszki, ztąd do szewca Krakory i do kuśnierza Prochazki, gdzie sobie mistrz wybrał czapkę sokolską z najdłuższem piórem, jakie się znalazło. We wtorek był Wejwara w hali o pół godziny wcześniej, aby zapisać „brata Kondelika”, a w sobotę miał pan Kondelik w domu ubranie od Wawruszki i buty od Krakory. Tymczasem postarał się Wejwara o czerwoną koszulę i błyszczący pas sokolski z monogramem, i był zaproszony na niedzielę po południu, aby panu Kondelikowi pokazać, jak się to wszystko wdziewa.
Kiedy się mistrz na próbę wcisnął w to wszystko i przed lustrem stanął, oglądała go pani z pod okna, a Pepcia obchodziła tatkę ze wszystkich stron. Wejwara stał opodal pełen dumy i pychy, że to wszystko jest jego dziełem, i wołał chwilami skromnie i wstrzemięźliwie:
— Wybornie, proszę pana! Takich Sokołów jest niewielu! Pan raczy mieć figurę i dużo ciała, to główna rzecz!
A pani Kondelikowa potwierdzała:
— To prawda, tatku, jakbyś się urodził Sokołem.