Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/86

Ta strona została skorygowana.
82

tnio w piątek do mistrza malarza, ażeby mu oznajmić godzinę, kiedy się mają spotkać na dworcu i ażeby mu poradzić, jak się najlepiej na wycieczkę wybierać.
— Tylko nie pończochy na wycieczkę, proszę pana — mówił. — Najcieńsza pończocha jest jeszcze za gruba i pali przy dłuższym pochodzie. Niech pan poprosi szanowną panią, ażeby dla pana urwała kawałek starego płótna na onuczki, te zaś nasmaruje się łojem, noga się w nie owinie, jak w masło i potem się idzie! Onuczka przylega, łój mile chłodzi i człowiek może iść pieszo aż do Amsterdamu.
— No, wiesz pan, panie Wejwaro, Amsterdam sobie zostawmy, aż do powrotu z wycieczki — odpowiedział pan Kondelik. — Powiedz raczej, bracie Wejwaro, czy i jakie jedzenie mam sobie wziąć na drogę?
— O proszę, to nie zaszkodzi, stanowczo nie zaszkodzi! Kawałek szynki, lub zimnej gęsiny, albo cielęciny, i małą buteleczkę wina, to się uniesie i jest zawsze na rękę.
— Słyszysz, stara — zwrócił się mistrz do małżonki — pamiętaj o tem! Idź wcześnie rano na targ, kup tam gęś i upiecz ją na obiad; kawałek możesz zjeść, a połowę mi zostaw na wycieczkę. Kawałek cielęciny mogłabyś także upiec, wiejskie powietrze trawi. A potem kupisz mi kilka płatków szynki — za jakie pół reńskiego. Wszak pan Wejwara mi trochę pomoże, ażeby się nie zepsuło.
I naraz przypomniał sobie coś pan Kondelik:
— Gdybyśmy wiedzieli, dokąd pójdziemy, po-