Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/13

Ta strona została przepisana.

trud upilnować córkę. Wiem, że źle nie myślisz i że w gruncie rzeczy zgadzasz się ze mną zupełnie.
Wejwara miał wybornego orędownika w osobie pani Kondelikowej, czując też, że stanowisko jego urzędowe nie uprawnia go, aby rzecz przyśpieszał, zadawalał się przypadkowemi spotkaniami na „terytoryum nentralnem,” to jest w Besedzie, gdzie nie przepuścił ani jednego koncertu, żadnej zabawy, które się podczas jesieni sypały, jak z worka. Miał zaś informacye z pierwszej ręki, organizatorem bowiem był Hupner, prezes „komitetu zabaw.”
Gdy serce przepełniała mu tęsknota, szedł na ulicę Jeczną, ażeby ujrzeć przynajmniej dom, w którym oddychała jego Pepcia. W jesieni chodził daleko częściej, niż przez lato całe. Dziwił się teraz tylko, że już dawno nie zauważył, jaki jest ten koniec Pragi powabny.

Święta Bożego Narodzenia minęły u Kondelików w sposób latami uświęcony. Małe grono rodziny dopełniała ciotuchna Urbanowa, osamotniona, stara panna, która oddawna wypełniała wigilijną lukę przy stole. Pepcia byłaby sobie życzyła mieć przy stole Wejwarę, ale on, korzystając z kilkodniowego urlopu, odwiedził swoje rodzeństwo na prowincyi, co czynił zawsze.
Zbliżył się koniec roku. Wieczór przed „Sylwestrem” pani Kondelikowa, nim pocałowała małżonka na dobranoc, wzięła go obiema rękami za głowę i żebrzącym głosem przemówiła:
— Powiedz mi, stary, co będziemy robili jutro, na Sylwestra. Czy nie pozostaniesz w domu? Wła-