Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Mistrz upadł na poduszki, ale jeszcze się zerwał i rzekł:
— Wejwaro, może to już ostatni twój „kawał”. Obyś już jaknajprędzej był po weselu, ale te wasze dzieci, biedne dzieci, będąż one miały ojca!
— Staruszku — zawołała zarumieniona małżonka.
Rzecz dziwna, panu Kondelikowi jeszcze tego wieczoru tak ulżyło, że mógł w łóżku siedzieć. Pani Kondelikowa też musiała podać karty, i wszyscy czworo grali na małym stoliku obok łóżka w szóstkę. Pani i narzeczeni grali umyślnie tak, by ojciec wygrywał, co pana Kondelika cieszyło niezmiernie.
A gdy Wejwara o 11-ej godzinie szedł do domu, przemyśliwał całą drogę, czy rzeczywiście nie zrobił głupstwa, że tego nie powiedział wcześniej.



XIX.
Gdzie dyabeł nie może...

Od załatwienia kwestyi mieszkaniowej ubiegały dnie i tygodnie w rodzinie Kondelików jak najspokojniej. „Jak najspokojniej”, to znaczy, że się nie przytrafił żaden nowy przypadek, któryby zamącił spo-