Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/15

Ta strona została przepisana.

lik, który byłby chętnie wyraz ten ze wszystkich słowników wykreślił. — Nawet zimą chcecie biegać!
— Ależ nie, Pepcia tylko myślała o spacerze na świeżem powietrzu, jeżeli będzie ładnie — uspakajała pani Kondelikowa.
— Nie, za nic! — opędzał się mistrz. — Możemy zostać w domu, możemy poprosić Wejwarę, nawet dwóch Wejwarów, ale na Nowy Rok chcę mieć spokój, rozumiecie! Chcę się wyspać, a nie błąkać się gdzieś po zawiejach. Nawet mi o tem nie wspominajcie!
Pepcia słyszała tylko o zaproszeniu Wejwary, i z radości tak się zapomniała, że przycisnęła do ust włosiankę, którą trzymała w ręku. Dopiero sztywność drutu oprzytomniła ją trochę.
— Dobrze zatem, stary — rzekła pani Kondelikowa — rano pogadamy o kolacyi. Wierz mi, że będziesz zadowolony i nigdy ci się nie będzie chciało wychodzić na Sylwestra z domu.
Weszła Pepcia w białym negliżu, pocałowała tatkę w rękę i oddaliła się do swojej sypialni. Mamusia wycisnęła na ustach małżonka szczery pocałunek i mistrz poszedł spać.
Nazajutrz przed południem zaszedł mistrz do magistratu, ażeby zaprosić Wejwarę.
— Posłuchaj pan, panie Wejwarko, dziś wieczorem zajdziesz pan do nas, wiesz pan? Matka nie dała mi spokoju, chce mieć rodzinnego Sylwestra, no, a jabym się z temi kobietami zanudził. Matka upiecze coś, teraz idę po butelkę ponczu do Wondraczka na Perłowej ulicy, ten ma wódeczki, człowiecze! Ostrygi mamy już w domu — a o siódmej