ten gąsior dusi tylko z braku ruchu? A nie obiecacałeś nam, że będziesz używał ruchu, jak tylko ci będzie zupełnie dobrze? I nie umówiłeś się z Wejwarą przeszłej niedzieli, że wyjdziemy sobie dziś na Liszkę?
— Wiesz, Betty — odrzekł mistrz kwaśno — co tych doktorów dotycze, to daj mi z nimi spokój. Im ciągle na ustach: ruch! ruch! a sami jeżdżą powozami! Na taki ruch takżebym się zgodził! z tym zatraconym Wejwarą daj mi także spokój! Radbym się tylko doczekać, ażeby i na niego przyszedł gąsior! Czyż ja powiedziałem, że na Liszkę?...
Mistrz wystraszony patrzył przed siebie, jakby sobie coś przypominał, wreszcie rzekł:
— Dobrze, Betty, coś mi się zdaje, że o tem była mowa, ale ja powiedziałem, a tego mi nie zaprzeczycie, że sobie to jeszcze rozmyślę — i rozmyślę, Betty, wierzaj mi...
— No, staruszku — odparła łagodnie — myśmy za ciebie się rozmyślili. Dziś odbędziemy tę wycieczkę, nic nie pomoże. Tobie przechadzka nie zaszkodzi, nie, nie zaszkodzi, a Wejwara aranżuje jakąś schadzkę, jakby przypadkową, przyjdzie tam pan radca Wonasek ze swoją żoną i jeszcze jakaś pokrewna rodzina, radby nas zapoznać. Nie możemy pozwolić, ażeby tam czekali napróżno, proszę cię, on chce się także pochlubić Pepcią, tobą, całą naszą rodziną... Pan radca mówił podobno dawno, że chciałby cię poznać, mamy więc schadzkę na Liszce...
— Poco ten narwaniec aranżuje te schadzki zawsze o godzinę drogi od Pragi! — wołał żałosnym
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/32
Ta strona została przepisana.