Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/37

Ta strona została przepisana.

nie mogła się zdecydować. Dziś Pepcia sama wywołała. Starannie zamknęła za sobą drzwi od kuchni, takie rzeczy nie dla Kasi.
— Cicho dziewczyno — mówiła stłumionym głosem — na Liszkę pójdziemy, a to główna rzecz. Że się zaś tatko trochę broni, Boże, dziewczyno, gdybyś wiedziała, jaki bywa w innych rodzinach nacisk! Tatko jest trochę wygodnicki, i to cały powód. A zresztą powiem ci jeszcze, Pepciu, że gdyby się on, Wejwara oświadczył, wierz mi, wnetby tatko był inny...
Pepcia odpinała kapelusz, położyła go na szafce i spojrzała na matkę.
— Jak się ma oświadczyć, mamusiu?
Pani Kondelikowa zdejmowała jakieś piórko z płaszczyka córki, którego na nim właściwie nie było i unikając prawie spojrzenia córki, mówiła dalej:
— No, niech powie, że cię kocha, że cię chce...
— Ależ to każdy widzi, mamusiu — odrzekła Pepcia z mocnem przekonaniem — tego nie trzeba mówić...
— Ja wiem, córuniu — mówiła pani — ja o tem wiem! Inaczej nie pozwoliłabym, by do nas pan Wejwara przychodził, i wogóle tego wszystkiegoby nie było. Ale są rzeczy, które są jasne same przez się, a jednak trzeba je wypowiedzieć. Gdyby więc pan Wejwara przyszedł i rzekł: „Ojcze, matko, kocham waszą córkę i proszę was, byście mi ją dali”, wiesz Pepciu, zaraz byłoby inaczej. Tatkoby widział, że to seryo i co czyni teraz z własnej chęci, czyniłby potem z obowiązku. Jużby pan Wejwara nie był pro-