Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/42

Ta strona została przepisana.

spokojnie. Mniemała bowiem, że nic niema niebezpieczniejszego dla szczęśliwej znajomości, jak kwaśne spojrzenia blizkich krewnych, niezamężnych kobiet, z trucizną zawodu w duszy, ze zdolnościami szpiegów, z dążeniem do intryg — jednem słowem starzejących się, zazdrosnych panien.
Stryj Wejwara był to sobie jakiś dobry człowiek, w wieku pana Kondelika, małżonka jego na pozór zupełnie mądra żona i matka, rozmowna aż miło. Pani Kodelikowa wiedziała od Wejwary, że ma „salon mód”, tuż obok sklepu swego małżonka, gdzieś na Małej Stronie.
Pan radca Wonasek nie przyszedł jeszcze, z czego był Wejwara prawie zadowolony. Pepcia byłaby się znalazła w krzyżowym ogniu spojrzeń.
Gdy Wejwara obie rodziny z należytem wahaniem przedstawił i gdy minęło pierwsze napięcie wzajemnej obserwacyi i cichego krytykowania, gdy wypito białą kawę, rozkrochmalili się nowi znajomi i rozmowa potoczyła się żywo.
Pan Kondelik godził się w duchu z „zimową wycieczką”, Janouszek bowiem miał dnia tego pilzeńskie, jak malina. Zdaniem pana Kondelika tylko takie piwo może być dobre, które nie przeszło przez akcyzę w Pradze.
Niechaj to tkwi w czem chce, akcyza piwu dobroci nie doda. Wejwara starał się trochę mistrza objaśnić, że akcyza nie ma na jakość piwa żadnego wpływu, ale Kondelik zakończył spór krótko:
— Wpływ, wpływ! Pan, panie Wejwarko, znasz się na „wycieczkach”, ale na chmielu znam się lepiej, czemu nie można się dziwić, to przychodzi do-