nowych, dotąd nieużywanych, ale pożółkłych serwetek, a mistrz Kondelik patrzył na wszystko roztargniony i zaniepokojony. Jego spokój pierzchnął, je go drzemkę poobiednią przerywało bezustanne szperanie po komodach i zamykanie drzwi. Damy starały się wprawdzie, ażeby chodzić jaknajciszej; ale co to pomogło! Podłogi pokojów trzęsły się pod niemi, a porcelana i szkło na szafach brzęczało od rana do wieczora.
Pan Kondelik kładł się po obiedzie na kanapie z najszczerszemi chęciami drzemki, ale ze spania nie było nic. Ten szelest w mieszkaniu, te kroki tajone drażniły go, i ledwie, że się położył, otwierały mu się oczy naoścież i pan Kondelik przewracał się tylko i pocił.
— Przeklęte brzęczenie! — piorunował w duchu i zacisnął zęby. — Oto przyjemności na stare lata dlatego, że mam córkę! Gdybym miał jeszcze jednę i jeszcze jedne zaręczyny, to dostałbym paraliżu i przeprowadzonoby mnie na Olszany...
— Betty! — rzekł pewnego dnia do małżonki — kiedy z zaręczynami robisz takie korowody, to powiedz, cóż dopiero będzie z weselem!
— Mój, staruszku — odparła pani — ten kłopot pozostaw mnie. Ty jesteś ojcem, ty byłeś narzędziem w ręku Boga, abyśmy nie pozostały na świecie same i opuszczone, a teraz jest Pepcia główną troską moją. Małżeństwo jest to piękny, święty stan, przypomnij sobie nasze młode lata, a gdy teraz Pepcia wstępuje w ten stan, to musi mieć piękną pa-
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/53
Ta strona została przepisana.