Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/54

Ta strona została przepisana.

miątkę na całe życie. Człowiek się żeni raz tylko, nie życzyłabym sobie, aby Pepcia wychodziła zamąż powtórnie, a zaręczyny są radosnym wstępem. Niech je więc sobie Pepcia zapamięta aż do śmierci...
— Ona nie zapomni! — od powiedział mistrz. — Wszak będzie miała męża.
— Mój staruszku, miej trochę cierpliwości, gdy później sami zostaniemy, zupełnie sami, wierz mi, że zatęsknisz do niepokoju. Za serce mnie chwyta, gdy sobie pomyślę, że jej już mieć nie będziemy. Lepiej wszakże, gdy my zostaniemy sami, niż gdyby ona wiodła żywot w opuszczeniu, gdy nas nie stanie.
Letnie wieczory środowe i sobotnie spędzali Kondelikowie w ogrodzie Mieszczańskiej besedy, na koncertach, jeżeli naturalnie było pogodnie, od przeszłego roku z Wejwarą. W środę przed oczekiwaną niedzielą zeszli się tam również. I tu wynurzył się Wejwara, że ma na sobotę pewien projekt. Na sobotni wieczór przygotowuje się na Żofinie wielka uroczystość narodowa na korzyść Centralnej Maticy Szkolnej, szczyt zaś zabawy stanowi „noc wenecka” na wyspie i na rzece, z lampionami, z bajecznem oświetleniem, z fajerwerkami na wielkim stawie śród Wełtawy — jednem słowem, rzeczy niebywałe.
W Besedzie na wszystkich stołach, oprócz zwykłego programu koncertowego, leżały zaproszenia na uroczystość wraz z jej programem.
Opowiadał o przygotowaniach, opowiadał, co gdzie słyszał od znajomych, i zauważył, że warto