Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/9

Ta strona została skorygowana.




IX.
Wieczór „Sylwestrowy” pana Kondelika.

Od fatalnej wycieczki wodą długo nie wydarzyło się nic godnego uwagi w rodzinie pana Kondelika. Mistrz miał właśnie tej jesieni pracy po uszy; malował cały szereg nowych domów, które od wiosny na Winohradach i w Pradze wyrosły, jak grzyby po deszczu i od kwartału miały być gotowe.
Pan Kondelik chodził z pełnemi kieszeniami szkiców i kolekcyą nowych szablonów, albo obiegał szczotkarzy i składy z farbami, skupując naczynia i świeże zapasy kleju, farb, bronzów. Pan Kondelik bardzo chętnie pracował „w złocie,” na pierwszych, najwyżej na drugich piętrach, o ile na to budujący łożyli; dla lokatorów trzeciego i czwartego piętra wystarczały sadze, lub też najzwyczajniejsze farby.
Bywały nawet takie chwile, że mistrz musiał sam wymierzać, poprzedzielać, ozdobę sufitu wyznaczać.
Po takich „manewrach,” jak je mistrz nazywał, mawiał do Wejwary w Besedzie: