Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Do zaręczyn nie doszło tego wieczoru, a gdy Wejwara o północy odchodził smutny, że tak zakończył się dzień, sięgnął bezwiednie do kieszeni, czy ma tam puzderko z pierścionkiem dla Pepci, ścisnął je i przez całą drogę gryzła go myśl:
— Nieszczęśliwy pierścionek! Nie mogę się go pozbyć! Nie mogę doprowadzić do tego, abym go włożył na palec Pepci... Przeszkoda goni przeszkodę! Niech dyabli wezmą wszystkie śpiewaczki!...



XIV.
W dzień zaręczyn.

Po fatalnej sobocie, kiedy pan Kondelik zawlókł Wejwarę „na śpiewaczki,” przebudził się piękny poranek niedzielny, ale u Kondelików było jakoś mglisto! Pani Kondelkowa nie mogła zapomnieć wczorajszego przewinienia. Starała się przecież, biegała z Pepcią, ażeby przynieść wszystko na kolacyę — (niech mąż spróbuje kupić w sobotę po południu dobrą, młodą, cielęcą szynkę, gdy w sklepach rzeźniczych myje się tylko i sprząta, kiedy wszystek towar jest w piwnicach). Jest to rzecz na pozór prosta, zwykła, ale trzeba się nakłopotać! Tylko gospodyni może to znać, tylko gospodyni wie, co to znaczy, gdy powie pan małżonek w sobotę po południu: wieczorem przyprowadzę ci gościa! No, niechby