Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/117

Ta strona została przepisana.

O pół do czwartej, prawie jednocześnie, ukazali się panowie Beczka, Wonasek i Slawiczek.
Slawiczek przedstawił się zaledwie i już znowu leciał po schodach, ażeby przywieźć swoją druchnę.
— A kto przywiezie panią Myszkową? — spytała pani Kondelikowa. — Obie się nie zmieszczą do jednego powozu... Amalka pogniotłaby sobie suknię..
Musiał to uczynić Wejwara, więc za chwilę turkotał drugi powóz po matkę druchny.
Ciocia Urbanowa, widząc to zwożenie gości, żałowała, że po obiedzie pod jakimkolwiek pretekstem nie powróciła do domu. Byliby po nią także przyjechali! Wprawdzie odwiozą ją do domu, ale to będzie już w nocy i nikt nie zobaczy.
O trzy kwadranse na czwartą zgromadzili się wszyscy goście. Jedliczka, który był zaproszony jako reprezentant robotników mistrza Kondelika, przyszedł pieszo, nie dopuścił, ażeby po niego przyjechał powóz.
W mieszkaniu powstał rejwach. Jedni usuwali się drugim, a wszyscy przeszkadzali sobie nawzajem.
Teraz już mistrz Kondelik nie mógł dłużej zwlekać, pośpieszył więc, ażeby się rzucić we frak...
Za chwilę wyjadą do kościoła.
Bawił trochę dłużej w sypialni i naraz odezwał się jego głos:
— Betty!